Najlepsze Teledyski

TOP 6: Najlepsze teledyski Rammstein

Published on

Rammstein to fantastyczna, metalowa machina, ale także coś więcej niż single i albumy. To najbardziej wypasione (i wybuchowe) koncerty pod słońcem oraz niezapomniane teledyski, najczęściej wywołujące silne reakcje – od zachwytu
przez niedowierzanie po zgorszenie. Wysokobudżetowe, pełne polotu i finezji niczym sztuczki Jamesa Bonda filmowe produkcje, które wznoszą muzykę Niemców na wyższy poziom, dodając jej dodatkowy wymiar i kontekst. Fani na całym świecie toczą zażarte dyskusje na temat najlepszego wideo kapeli, podobno dochodzi nawet do pojedynków ze szpadami o świcie (acz są to informacje niepotwierdzone;)). By nie dopuścić do rozlewu krwi, wzięliśmy na siebie ten ciężar i – mamy tego świadomość – pełną odpowiedzialność, i wybraliśmy najlepsze teledyski Rammstein. W zasadzie każdy z nich zasługuje na miejsce na podium, a nawet na szczyt, bo zachwyca czymś wyjątkowym, ale po serii wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów, wybraliśmy zwycięzcę rankingu.

6. “Links 2 3 4”

Rammstein słyną z kontrowersyjnych, fabularyzowanych teledysków. Nierzadko adresowanych raczej do dorosłego widza, mrocznych, przerażających, gorszących. Tymczasem w “Links 2 3 4” mamy jakieś mrówki. W tym cały szkopuł, że to wcale nie są jakieś tam mrówki. Owady oddają brutalny, agresywny i nieco militarny charakter utworu. Jest tu przemoc, śmierć, zagłada, wojenne metafory i zemsta. A może sprawiedliwość? Biedronki czy pasikoniki raczej nie byłyby aż tak przekonujące i tak zaskakująco… ludzkie. Reżyser Zoran Bihac miał nosa, by uczłowieczyć właśnie mrówki, choć później nieco żałował swej decyzji, gdyż realizacja klipu okazała się szalenie wymagająca. Całość trwała ponad miesiąc i wymagała równoległej pracy dwóch ekip – w Berlinie i w Stuttgarcie. Zaangażowano również specjalistów od owadów, którzy pomagali podczas ujęć z prawdziwymi mrówkami. Nie myślcie bowiem, iż na ekranie podziwiamy wyłącznie komputerową animację. Żywe mrówki, zaganiane na przykład pędzelkami, jak najbardziej pojawiły się na planie. Jak zdradził reżyser, praca z kilkoma mrówkami jest dość łatwa, można je nakłonić do poruszania się w wybranym kierunku czy “gry” w piłkę nożną, koszmarem jest natomiast zapanowanie nad większą grupą insektów. Wysiłek się jednak opłacił, a efekt jest spektakularny. Naprawdę trudno rozróżnić, które mrówki są żywe, a które “zaledwie” ożywione przez grafików. Wszystkie natomiast mają przerażająco ludzką naturę.

5. “Deutschland”

Ach, mieć tyle dystansu do siebie i swego kraju co Rammstein. Zarówno w piosence, jak i w klipie Niemcy ostro rozprawiają się z historią swego kraju – od germańskich plemion, przez katastrofę sterowca Hindenburga i nazistowskie Niemcy, po komunistyczne NRD. Nie przypomina to bynajmniej naszej “Trylogii”. Dużo tu mroku, wstydu, przemocy (ok, ta u Sienkiewicza też jest). Przede wszystkim jednak w tej krótkometrażówce (wideo trwa ponad 9 minut) wrażenie robią szalenie obrazowe, przyprawiające chwilami o mdłości wizualne metafory oraz bardzo dosłowne, wstrząsające sceny, jak te z obozu koncentracyjnego. Szok i niedowierzanie przynosi również raczej makabryczna wizja przyszłości Niemiec.

Co ciekawe, w realizacji teledysku brali udział Polacy, wcielając się m.in. w… niemieckich żołnierzy z I oraz II wojny światowej. W roli głównej podziwiamy piękną niemiecką aktorkę, Ruby Commey. Kto dotrwał do napisów końcowych, usłyszał na pewno dziwnie znajome dźwięki. To zinterpretowana na fortepian piosenka “Sonne”.

4. “Sonne”

A skoro już padł tytuł “Sonne”. Przy tym klipie Rammstein w końcu miał okazję pokazać swe prawdziwe oblicze. Prowokacyjne, perwersyjne, przewrotne, pełne specyficznego humoru i pięknie wykrzywiające popkulturę. Grzeczna Śnieżka, kojarzona z najsłodszą, najbardziej uroczą królewną Disneya, w teledysku Rammstein zmienia się w rozerotyzowaną dominę, złą, a nawet okrutną, kobietę wykorzystującą 7 krasnoludków, dla których jest ich słońcem, ale i obiektem nieczystych pragnień oraz źródłem cierpienia. Samo zderzenie ciężkiego, topornego “Sonne” z postacią z bajek dla dzieci, to przejaw geniuszu muzyków, acz może raczej przypadek. Na pomysł wpadli bowiem oglądając klasyczną animację Disneya i słuchając “Sonne” w tle. Podobno Niemcy odrzucili blisko 40 pomysłów na klip, w tym z historią boksera czy zrzuceniem bomby atomowej na Hiroszimę.

By zachować proporcje – małe, 70-centymetrowe krasnoludki i wielka, mierząca 1,90 królewna – przygotowano dwie makiety, jedną miniaturową i drugą dużą, wykorzystując filmowe tricki. Śnieżkę zagrała rosyjska gwiazda telenoweli, Joulia Stepanova. W krasnoludków, wydobywających złoto dla swej pani, wcielili się oczywiście członkowie Rammstein.

3. “Ich tuh dir weh”

Rammstein kochamy za wiele rzeczy. Urok osobisty, wdzięk i grację, ale przede wszystkim za koncerty. Kto nie widział Niemców na żywo, ma czego żałować. Powiedzieć, że ich występy są wybuchowe (par excellence!), to nic nie powiedzieć. To, co dzieję się na scenie przekracza granice wyobraźni przeciętnego śmiertelnika. Klimat i rozmach tych show muzycy postanowili przybliżyć w wideo do “Ich tuh dir weh”. Oślepiające, przyprawiające o ataki epilepsji stroboskopowe światła, buchające płomienie, ale także ćwieki, skóry, nagie torsy i garnitur z brylancików, którego nie powstydziłby się sir Elton John. Największe wrażenie robi jednak wnętrze otworu gębowego Tilla Lindemanna. Chłop poszedł na całość i aby umieścić w buzi lampkę/latarenkę zrobił sobie… dziurę w policzku i przeciągnął przez nią kabel. A co, kto gwieździe rocka zabroni. Oczywiście wdało się zakażenie, zapewne bolało jak diabli, ale wokalista był prze szczęśliwy, szczególnie że mógł też być niemal cyrkową atrakcją wieczoru, “wylewając” płyny przez policzek. – Można było dokleić kabel i go pomalować pod kolor skóry, ale skoro można też było zrobić dziurę w twarzy, to oczywiście Till wybrał to rozwiązanie. Tak właśnie jest z Rammstein. Żadnych półśrodków – podsumował reżyser Jonas Åkerlund.

Nakręcono około 5 godzin materiału, by w 4 minutach zamknąć i uchwycić kwintesencję występów Rammstein.

2. “Rosenrot”

Bluźnierstwo i świętokradztwo? Konserwatywny odbiorca na pewno jest mocno poruszony i zniesmaczony opowieścią przedstawioną w “Rosenrot”. Rammstein, w sobie znanym stylu, czyli bez pardonu i owijania w bawełnę, przekroczyli kolejne tabu. Niemcy – wcielający się w teledysku w mnichów – postanowili tym razem rozprawić się z religijną obłudą. Zaczyna się jak tandetny film, ale później biesiadna atmosfera znika, a sielanka i banał przechodzą w ponury obraz zakłamania, pozornego wstydu i żalu oraz wygodnego “rozgrzeszania”.

Ponieważ mówimy o klipie Rammstein, nie wszystko zostało odegrane, sfabrykowane, udawane. Tytułowa czerwona róża nie ma co prawda kolców raniących do krwi dłonie wokalisty, ale fryzury były odpowiednio podcięte przed zdjęciami, a przede wszystkim panowie przeszli szybki kurs… samobiczowania, który całkiem przypadł im do gustu. Może z wyjątkiem Flake, który przyznał, że nie jest aż takim fanem bólu jak Till;) Zaczerwienione plecy muzyków to więc nie efekt specjalny spreparowany w postprodukcji, ale prawdziwe ślady po pejczach. Tę konkretną scenę, kręcono przy -10 stopniach Celsjusza.

Wideo wyreżyserował współpracujący już wcześniej z kapelą Zoran Bihac. Zdjęcie odbyły się w rumuńskich Karpatach, z dala od cywilizacji, by nadać całości ponadczasowy charakter. By historia przedstawiona na ekranie mogła się wydarzyć w latach 50. czy 70. XX wieku, ale także 100 lat temu. W głównej roli kobiecej wystąpiła 14-letnia wówczas rumuńska modelka, Cătălina Lavric.

1. “Mein Land”

Ręka do góry, kto myślał, że Rammstein stracili polot, finezję, a przede wszystkim odwagę, widząc pierwsze kadry teledysku “Mein Land”? Lato, słońce, ponętne niewiasty i tacy śliczni, sympatyczni panowie. Ciężko wyczuć, czy to retro parodia “Słonecznego patrolu” czy na poważnie Niemcy postanowili zostać Beach Boys. Na szczęście po pewnym czasie wszystko się wyjaśnia i dostajemy najprawdziwszy, ognisty (a jak!) Rammstein. Ba, kwintesencję stylu, humoru, przewrotności i słabości do prowokacji zarówno kapeli, jak i jednego z nadwornych reżyserów R+, Jonasa Akerlunda. Nie będziemy zdradzać zbyt wiele z tego, co się dzieje dalej (bo może ktoś jeszcze nie widział tego arcydzieła), ale wyjawimy tylko, że dziewczęta przestają być słodkie i niewinne. Wideo do “Mein Land” jest takim sztosem, że musiało trafić na szczyt naszego zestawienia. Szkoda tylko, że z tym klipem jest trochę jak z filmem “Memento” – największe wrażenie, efekt “wow” (albo WTF?;)) jest tylko raz. Przydałoby się urządzenie jak z “Zakochanego bez pamięci”, by wymazywać pamięć o teledysku i móc wielokrotnie cieszyć się zwrotem akcji po zachodzie słońca i za każdym razem być równie wstrząśniętym, jak po pierwszym seansie. Najlepsze beach party w historii? Naturlich!

 

Na deser:

“Pussy”

Wideo przybliżające seks biznes było na tyle gorszące, sugestywne i po prostu – nie bójmy się tego słowa – pornograficzne, że Richard Z. Kruspe miał wielką nadzieję, że jego mama nie obejrzy teledysku. Tak się jednak nie stało, co było dla muzyka co najmniej rozczarowujące;) Tym bardziej, że w pełnej, nieocenzurowanej wersji klip pokazujący absolutnie wszystko i to w zbliżeniach, można było obejrzeć wyłącznie w serwisach dla dorosłych. Nie przeszkodziło to jednak, by teledysk sprawdziła pani Kruspe i kilkanaście milionów innych osób. Oczywiście istniej też grzeczniejsza, co nie znaczy, że całkiem grzeczna wersja wideo. Po prostu z rozmazanymi scenami i bez “happy ending” na finał;)

Nie Przegap